Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/519

Ta strona została uwierzytelniona.

ny, lecz ujrzał tylko kształt wielkiej jego głowy, bo twarz miał ukrytą w cieniu.
— A, rzeczywiście? A ja myślałem, że jesteś z nim w tych samych interesach, i że znasz go zupełnie zblizka.
— Bynajmniej, bynajmniej, znałem Huntera tak, jak go wszyscy znaliśmy w Paryżu, lecz nawet nie przyszło mi na myśl, że jest on kreaturą barona Duvillarda i że ten go używa w sprawie Afrykańskich kolei żelaznych. Pomiędzy mną a Hunterem nigdy nie było wymienionego słowa w całej tej kwestyi.
Twierdzenie Mooferranda tak dalece było nieprawdopodobne i tak się różniło z tem, co Barroux napewno o tem wiedział, że wobec bezczelności kłamstwa kolegi, zawstydził się, struchlał i oniemiał. Lecz po chwilowem milczeniu, machnąwszy ręką, na znak, że pozostawia każdego z własnem jego sumieniem, powrócił do osobistej swej sprawy:
— U mnie Hunter był z dziesięć razy i do uprzykszenia mówił o Afrykańskiej kolei żelaznej. Było to wówczas, gdy Izba miała głosować w kwestyi nowej emisyi papierów procentowych z wygranemi. Pamiętam, że raz, odbyła się wizyta Huntera tutaj, w tym gabinecie i w twojej obecności. Ja byłem wtedy ministrem spraw wewnętrznych, a ty ministrem robót publicznych. Tego dnia ja siedziałem przy tem oto biurze, a Hunter na fotelu, który w tej chwili zajmuję.