Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/138

Ta strona została przepisana.

Dosłużenie się po dziesięciu latach służby pensyi dwa razy większej od tej, jaką pobierał obecnie, stanowiło szczyt jego marzeń. Dotychczas prowadził on się bez zarzutu punktualnie i sumiennie spełniał to, co do niego należało, ale od miesiąca, to jest od czasu, gdy Gustaw wszedł do kantoru, Flory zaczął się zaniedbywać, ulegając wpływowi kolegi, który żył w świecie, miewał zawsze pieniądze i zapoznał go z kobietami. Flory miał niezwykle silny zarost, zgrabne usta, marzące spojrzenie i nos zdradzający usposobienie namiętne. Dotychczasowe grzechy jego młodości ograniczały się na wesołych, niebardzo kosztownych kolacyjkach z panną Chuchu, figurantką z teatru Varietès, jedną z przedstawicielek głodnej szarańczy na bruku paryskim. Dziewczyna ta o bladej, nalanej twarzy, o prześlicznych ciemnych oczach uciekła od matki, będącej odźwierną jednego z domów w Montmartre.
Gustaw, nie zdjąwszy jeszcze kapelusza, opowiadał mu, w jaki sposób spędził wczorajszy wieczór.
— Tak, mój drogi, zobaczywszy, że Jacoby przyszedł, byłem pewien, że Hermana mnie wypędzi. Ale wyobraź sobie, że ona znalazła sposób wyprawienia go natychmiast. Sam nie wiem, jak się to stało... dość, że ja zostałem!
Obaj zanosili się od śmiechu. Hermana Coeur, o której mówił Gustaw, była to śliczna dwudziestoletnia dziewczyna, którą utrzymywał żyd Ja-