Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/188

Ta strona została przepisana.

już wielu zostać doradcą technicznym jakiej instytucyi kredytowej; odzywał się on niejedno krotnie, że bierze na siebie obowiązek sprowadzenia wody na młyn swoich mandataryuszów. To też gorączka Saccarda i jemu się udzieliła, zapalając w nim tęż samą gorliwość i niecierpliwość. Przeciwnie zaś pani Karolina, która w pierwszych dniach z zapałem myślała o dokonaniu tylu pięknych i pożytecznych rzeczy, znacznie teraz ochłodła; instynktownie zdając sobie sprawę z ogromu przedsięwzięcia, z trwogą myślała o przyszłości. Obdarzona zdrowym rozsądkiem i niepowszednią prawością charakteru, przeczuwała tysiące brudnych i ciemnych zasadzek, drżała więc szczególniej o brata, którego ślepo ubóstwiała, chociaż lekceważąc jego uczciwość, nieraz żartobliwie nazywała go „dudkiem“. Nie wątpiła wprawdzie ani na chwilę o nieposzlakowanej uczciwości wspólnego ich przyjaciela, Saccarda, umiała cenić ofiary, jakie on dla ich dobra ponosił, a jednak nieświadomie prawie lękała się, że stoją na niepewnym gruncie i że za lada nieostrożnym krokiem czeka ich upadek i niechybna zagłada.
Tego ranka po wyjściu Daigremonta, Saccard wbiegł rozpromieniony do gabinetu Hrmelina.
— No! skończyliśmy już! — wykrzyknął wesoło.
Nie posiadając się z radości, Hamelin podbiegł ku niemu i z całej siły uścisnął mu rękę. Łzy