Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/26

Ta strona została przepisana.

w restauraoyi Champeaux, gdzie usiadłszy przy stoliku, kazał sobie podawać syfon wody Vichy. Od lat dwudziestu chorując na żołądek, nie jadał nic, oprócz mleka.
Służba cała rozbiegła się natychmiast po żądany syfon a wszyscy biesiadnicy umilkli. Moser patrzył z uwielbieniem na człowieka, który znał wszystkie tajemnice, który sprowadzał zniżkę i zwyżkę podobnie jak Bóg sprowadza gromy i pioruny Pillerault nawet, wierząc jedynie w nieprzepartą potęgę miliardów, przed nim się korzył. Mazaud, który zobaczywszy, że już jest wpół do pierwszej, pożegnał był Amadieu i wychodził z sali, zawrócił się teraz i oddał pełen uszanowania ukłon bankierowi, który od czasu do czasu zaszczycał go zleceniami. Wielu gości, którzy zabierali się już do wyjścia, zostało teraz; stojąc przy stolikach pokrytych zatłuszczonemi obrusami i pokornie schylając karki przed tym bogiem złota, patrzyli ze czcią jak drżącą ręką ujmował szklankę i niósł ją do ust wybladłych.
Niegdyś, prowadząc spekulacye placami Monceaux, Saccard miewał często zatargi z Gundermanem. Raz nawet doszło do żywego sporu między nimi. Jeden namiętny i lubiący hulanki, drugi wstrzemięźliwy i chłodny — nie mogli nigdy pogodzić się z sobą. To też Saccard, rozjątrzony do reszty tryumfalnem wejściem bankiera, zmierzał już ku drzwiom, gdy ten zawołał głośno: