Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/494

Ta strona została przepisana.

co się stało. Należało koniecznie zaspokoić Buscha. Jordan, którego rękopisu żaden wydawca nie nabył dotąd, poszedł szukać pieniędzy, sam nie wiedząc, gdzie lepiej się udać: czy do przyjaciół, czy do redakcyi jednego z dzienników, do których od czasu do czasu pisywał. Wychodząc, błagał żonę, aby powróciła do domu, ale niespokojna Marcela wolała pozostać na ławce w korytarzu redakcyjnym i tu doczekać się jego powrotu.
Po odejściu córki, Dejoie, widząc Marcelę siedzącą samotnie na ławce, przyniósł jej dziennik.
— Może pani zechce coś przeczytać, to czas krótszym się wyda.
Podziękowała mu skinieniem głowy, a gdy Saccard nadszedł, zdobyła się na wesoły uśmiech i oświadczyła, że mąż jej poszedł w celu załatwienia pewnej drażliwej sprawy, do której ona nie chciała przyłożyć ręki. Mając wiele życzliwości dla obojga małżonków. Saccard nalegał, aby Marcela weszła do jego gabinetu i tam czekała na męża. Młoda kobieta oparła się temu, dowodząc, że tutaj jest jej dobrze i wygodnie. Zresztą Saccard nie zapraszał jej powtórnie, gdyż w tejże chwili ujrzał niespodzianie baronową Sandorff, wychodzącą z gabinetu redaktora Jantrou. Uśmiechnęli się do siebie uprzejmie jak ludzie, którzy wobec świadków zamieniają obojętny ukłon, aby nie zdradzić swej tajemnicy.