Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/557

Ta strona została przepisana.

nał już niepokoić się, gdyż w razie opóźnienia depeszy niespodziewany ten spadek o piętnaście franków mógł wywołać groźną katastrofę.
Massias nie zatrzymał się wprost przed Saccardem, ale przechodząc, niby przypadkowo trącił go łokciem i otrzymał rzucone szeptem zwięzłe polecenie:
— Prędko do Nathansohna!... czterysta, pięćset, ile będzie potrzeba!
Stało się to tak szybko, te tylko Pillerault i Moser zdołali coś zauważyć i natychmiast pobiegli za Massiasem w nadziei dowiedzenia się czegokolwiek od niego. Massias stał się bardzo wpływową osobistością odkąd pozostawał na żołdzie Banku powszechnego, to też zewsząd zarzucano go pytaniami a nawet usiłowano wyczytać przez ramię zlecenia, jakie otrzymywał. On zaś miewając doskonałe zarobki, niejednokrotnie sam dziwił się temu z poczciwym uśmiechem człowieka, z którym fortuna obchodziła się dotąd po macoszemu. Zapytany odpowiadał, że to psie życie na giełdzie jest wcale znośnem, chociaż dawniej dowodził, że trzeba być żydem, aby dojść do czegoś.
W kulisie — w mroźnem powietrzu przedsionka którego blade popołudniowe słońce woale nie ogrzewało — akcye Banku powszechnego spadały z mniejszą szybkością niż w koszu. Uprzedzony przez swoich faktorów, Nathansohn ściągnął arbitraż, o jaki w początku giełdy napróżno