Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/638

Ta strona została przepisana.

— Jest to zupełnie naturalnem — zawołał młody człowiek — bo on zawsze był dla mnie bardzo względnym i uprzejmym. Do końca życia pozostanę mu wdzięcznym za to, że mnie oswobodził od tego łotra Buscha... Zresztą bądź co bądź jest to człowiek niepospolity... Jeżeli go pani zobaczy, proszę go zapewnić, żeśmy oboje zachowali o nim bardzo serdeczne wspomnienie.
Po wyjściu Jordanów, pani Karolina osunęła się na fotel, usiłując stłumić gniew, miotający jej sercem... Ci ludzie oświadczają się z wdzięcznością dla Saccarda!... I za cóż?... czy za doprowadzenia Maugendre’ów do ruiny?... Paweł i jego żona są widocznie równie głupi jak Dejoie, bo i on także usprawiedliwiał swą rozpacz i wyrażał serdeczne współczucie dla Saccarda... A przecież powinniby oni wiedzieć prawdę i rozumieć istotny stan rzeczy... Dziennikarz ten nie jest przecież idyotą, skoro obracając się tak długo w świecie finansowym, żywił zawsze w sercu szlachetną pogardę dla pieniędzy... Z każdą chwilą, serce pani Karoliny podnosiło bunt coraz to gwałtowniejszy. Nie! niepodobna zdobyć się na pobłażliwość dla nikczemnika, który dobrowolnie nurzał siebie i innych w takiem błocie! Nawet policzek wymierzony baronowej przez takiego człowieka jak Jantrou, nie zadawalniał trawiącego ją pragnienia zemsty. To Saccard tylko, nikt zaś inny, był sprawcą ohydnej tej zgnilizny.