Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/126

Ta strona została przepisana.

żółtego salonu państwa Rougon! Ale ściany ówczesnego ich salonu nie były obite jedwabiami, tylko wprost oklejone wstrętnie brzydkim, żółto-cytrynowym papierem... meble mieli aksamitne, ale z wełnianego, utrechtskiego aksamitu a przytem niejeden fotel lub krzesło było kulawe... o nie to co teraz! Bo patrzajno tylko na tę „czarnuszkę“ jak się kryguje w swojej orzachowej sukni, siadłszy na taburecie, jak udzielna jaka księżniczka. Patrz, patrz, wita się z panem Delangre. Jak mi Bóg miły, podała mu rękę nie jak do uścisku, lecz jakby do dworskiego pocałunku! „Czarnuszka“ uważa się za królowę Plassans!
Ktoś drugi, młodszy, sądząc po głosie, roześmiał się szyderczo i mruknął:
— To tylko dowodzi, że musieli się dobrze obłowić pieniędzmi, by takie przybierać tony i tak meblować mieszkanie... Bo bez zaprzeczenia ich dom jest prowadzony na najwyższą stopę w naszem mieście.
— Tak — przyświadczył poprzednio mówiący starszy mężczyzna. — Ona zawsze lubiła prowadzić dom otwarty, więc przy wrodzonym sprycie nabrała wprawy. Za dawnych czasów, gdy pustki miała w kieszeni, przez cały tydzień piła czystą wodę, byle tylko módz wystawić sute przyjęcie dla gości. Znam ich dobrze tych państwa Rougon! Bawiło mnie nawet to ich wzrastanie w znaczenie... Ale nie ma co, bądżcobądź to tęgie głowy! Postanowili sobie dojść do pieniędzy, dojść do znaczenia i do-