Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/259

Ta strona została przepisana.

zza do gimnazyum, chłopiec bowiem nie chciał się uczyć i nie przechodził egzaminów. Postanowił umieścić go w domu handlowym w Marsylii.
Skutkiem tego rzekł do Marty:
— Niechcesz się dziećmi zajmować, muszę je przeto wydalić z domu, bo sam nie dam rady. Już wyczerpała się moja cierpliwość i wolę dzieciaki rozpędzić na cztery wiatry. Jeżeli będzie ci przykro — tem lepiej, będzie to bowiem zasłużona dla ciebie kara... Sama jesteś temu winna... Więc najpierw trzeba coś zrobić z Oktawiuszem, który jest wprost nieznośny. Ten chłopak nigdy szkół nie ukończy i nigdy nie otrzyma matury. Wolę więc odrazu umieścić go w porządnym domu handlowym, niech się nauczy zarabiać na chleb, bo tutaj zmarnowałby się do reszty, włócząc z godnymi siebie koleżkami. Wszędzie go pełno, w mieście i w domu... już mam tego dosyć!
Marta doznała głębokiego wzruszenia, słysząc słowa męża. Na wiadomość przyszłej rozłąki z jednem ze swych dzieci, zbudziła się nagle z odurzających ją marzeń. Wymogła, iż wyjazd Oktawiusza nie nastąpi natychmiast, lecz dopiero, za tydzień. Przez kilka dni prawie nie wychodziła z domu i przywróciła dawniejszy tryb życia. Ale wkrótce zaczęła tęsknić za mszą i kościołem i znów prawie jej nie widywano całemi dniami a gdy pewnego wieczoru Oktawiusz rzucił się jej w objęcia, mówiąc, iż zaraz wyjeżdża pociągiem dążą-