Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

ruchów nieprzyjaciela, my powzięliśmy zamiar udać się do pana i objaśnić go o położeniu, a może pan generał pójdziesz z pomocą 5 u korpusowi, gdyż jutro rano spadnie mu na kark najmniej sześdziesiąt tysięcy ludzi.
Na tę cyfrę generał Bourgain-Desfeuilles poruszył ramionami.
— Sześdziesiąt tysięcy, do licha, czemu nie sto tysięcy?... Śni ci się, mój chłopcze. Strach dwoi ci wszystko w oczach. Gdyby tak blisko od nas znajdowało się sześdziesiąt tysięcy ludzi, wiedzielibyśmy o tem.
Uparł się. Napróżno Sambuc wzywał na świadka Ducata i Cabasse’a.
— Widzieliśmy armaty — potwierdzał prowensalczyk. I trzeba przyznać, że te gbury musieli chyba oszaleć, żeby się z niemi zapuszczać w lasy. Błoto tam z powodu deszczów w ostatnich dniach jest takie, że grzęźnie się po kostki.
— Ktoś ich prowadzi, to pewna — oświadczył dumny woźny.
Ale generał nie wierzył oddawna w połączenie się dwóch armij niemieckich, o których mu, jak mówił, brzęczą nad uszami. Nie uznał nawet za stosowne odesłać wolnych strzelców do dowódzcy 7 korpusu, zwłaszcza, że ci byli przekonani, że z nim samym mówią. Gdyby słuchano wszystkich chłopów, wszystkich włóczęgów, którzy przynosili mniemane wiadomości, nie możnaby zrobić jednego kroku, nie skręcając na prawo lub