Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

fającym się w rosypce. Napadnięta, zaatakowana od skrzydeł, ulegając przemocy, rozbiegła się, i przestrach ją gnał krwawą, przerażoną, na pół oszalałą. Wywarło to na pułk 106 nadzwyczaj przykre wrażenie. Opowiadanie jej siało przestrach, który niósł się niejako na grzmocie tych dział, których huk słyszano od rana bezustannie.
Wskutek tego przejście przez Raucourt było nadzwyczaj niespokojne i pełne zamięszania. Czy miano się zwrócić na prawo, ku Autrecourt by przejść Meuzę w Villers, jak to pierwotnie postanowiono? Generał Douay, zmięszany, wahający się, lękał się, by most nie był zapchany, lub może już w ręku prusaków. Postanowił więc iść prosto przed siebie, przez Haraucourt, by dostać się do Remilly przed nocą. Po Mouzon — Villers, po Villers — Remilly; kręcono się ciągle przy akompaniamencie galopujących za sobą ułanów. Miano jeszcze sześć kilometrów drogi, ale była już godzina piąta i żołnierze niesłychanie znużeni. Od świtu byli na nogach, stracono przeszło dwanaście godzin na to, by zrobić zaledwie trzy mile, drepcząc wyczerpując się śród nieustannego oczekiwania, wśród wzruszeń i obaw najżywszych. Przez dwie noce ostatnie ludzie prawie nie spali a nie jedli od Vouziers. Upadali ze znużenia. W Raucourt budzili litość powszechną.
Miasteczko to jest bogate, ze swemi fabrykami licznemi, wielką ulicą dobrze zabrukowaną po obu stronach drogi, kościołem i magistratem