Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla czego Weiss nie powraca? Wszak przyrzekł tak uroczyście powrócić przy pierwszem niebezpieczeństwie! I niepokój Henryety wzrastał, wyobraźnia rysowała jej przeszkody, drogę zatamowaną, pociski czyniące odwrót bardzo niebezpiecznym. A może mu się przytrafiło jakie nieszczęście!... Nie chciała o tem myśleć, nadzieja ją podtrzymywała. Potem powzięła projekt, że pójdzie na spotkanie męża. Ale niepewność ją wstrzymywała, może się z nim minie; i co zrobi, gdy go tam nie zastanie? a on jakże się zaniepokoi, gdy jej w domu nie znajdzie? Zresztą, pójście do Bazeilles w tej chwili wydawało jej się rzeczą bardzo prostą, odpowiadało jej charakterowi czynnemu, robiącemu w cichości to, co konieczność każe. Tam, gdzie jej mąż, ona być także powinna; to jest proste. Nagle, odchodząc od okna, rzekła:
— A pan Delaherche... pójdę zobaczyć...
Przypomniała sobie, że fabrykant sukna nocował w Bazeilles i że, jeżeli wrócił, będzie jej mógł udzielić wiadomości. Zeszła pośpiesznie. Nie przechodząc przez ulicę Voyards, przebiegła podwórze domu, przez korytarz prowadzący do zabudowań fabrycznych, których fasada monumentalna wychodziła na ulicę Maqua. W chwili, gdy wchodziła do dawnego ogrodu, teraz wybrukowanego, tak że został tylko mały trawnik, otoczony przepysznemi drzewami, wiązami z przeszłego wieku, zdziwiła się, spostrzegłszy przed zamkniętemi wrotami wozowni, straż wojskową; przypomniała