Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/473

Ta strona została uwierzytelniona.

został zgnieciony i ocalał dzięki temu, że się uczepił kraty. Gdy nakoniec dostał się na ulicę Maqua spocony, obszarpany, upłynęła przeszło godzina wśród nadzwyczajnych wysileń od wyjścia jego z Podprefektury, drogą, na którą zwykle zużywał pięć minut.
Major Bouroche, chcąc uniknąć zalania przez tłum ogrodu i lazaretu, był na tyle przezorny, że postawił przy drzwiach dwóch żołnierzy z bronią. Delaherche, myśląc że dom jego może uledz rabunkowi, z radością to spostrzegł. W ogrodzie widok lazaretu, słabo oświeconego przez kilka latarni, w którym unosiła się nieprzyjemna woń gorączki, wywarł nań przykre wrażenie. Potknął się o jakiegoś żołnierza śpiącego na bruku, przypomniał sobie kasę korpusu siódmego, której pilnował ten człowiek od rana, zapomniany zapewne przez zwierzchników, znużony tak, że musiał się położyć. Zresztą, dom wydawał się być pustym, na parterze było ciemno, drzwi otwarte. Służący musieli się znajdować w lazarecie, gdyż w kuchni nie było nikogo; i paliła się tam smutnie mała lampka. Zapalił świecę, wszedł po cichu na schody główne, by nie obudzić matki i żony, które prosił, by się do łóżka położyły po dniu tak pracowitym i tak pełnym strasznych wzruszeń.
Wszedłszy do swego gabinetu, przestraszył się. Jakiś żołnierz leżał na kanapie, na której kapitan Beaudoin spał wczoraj przez kilka godzin; zbliżywszy się, poznał Maurycego, brata