Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/371

Ta strona została przepisana.

religijnych, widział dobrze, iż nauczycielka najspokojniej pomijała jego żądanie, nabijając dziecku głowę modlitwami i hymnami, równie jak innym uczennicom. Musiał jednak zamykać oczy, gdyż czuł, że panna Rouzaire odwoła się do matki i będzie szczęśliwa, jeżeli, w razie jego oporu, wywoła nieporozumienie między małżeństwem. Gdy jednak powstała kwestya uczęszczania na katechizm, postanowił działać nareszcie stanowczo i oczekiwał sposobności, aby się kategorycznie rozmówić z Genowefą. Okazya się nastręczyła gdy raz Ludwinia, wróciwszy ze szkoły, powiedziała w jego obecności do matki:
— Mamo, panna Rouzaire powiedziała, żeby mama poszła do księdza Quandieu zapisać mnie na katechizm.
— Dobrze, moje dziecko, pójdę jutro.
Marek podniósł żywo głowę z nad książki.
— Przepraszam cię, kochanie — rzekł — nie pójdziesz do księdza Quandieu.
— Jak to?
— Rzecz bardzo prosta. Nie chcę, żeby Ludwinia chodziła na katechizm, bo nie chcę, żeby przystępowała do pierwszej komunii.
Spokojna jeszcze, uśmiechnęła się Genowefa z ironiczną litością.
— Szalejesz, mój drogi — rzekła. — Jeżeli dziewczyna nie odbędzie pierwszej komunii, w jaki