Strona:PL Zola - Prawda. T. 2.djvu/22

Ta strona została przepisana.

ność, z twarzą nieruchomą i drżącemi nieco ustami, uczyła się, porządkowała w główce myśli osób, które obok matki, najwięcej w świecie kochała. Po jednej z takich rozmów, wymknęła się jej jak w marzeniu dziecinna uwaga, która dowiodła, że wszystko doskonale rozumie.
— Jak wyjdę zamąż, to mój mąż będzie miał przekonania tatusia, żebyśmy mogli sobie każdą rzecz wytłomaczyć i zrozumieć się. Jeżeli będziemy jednakowo myśleli, wszystko pójdzie gładko.
Takie rozwiązanie kwestyi mocno ubawiło pannę Mazeline. Marek zaś rozczulił się, poznając w córce swoje namiętne zamiłowanie prawdy, swój umysł mocny i jasny. Trudno zapewne było, w tajemniczem kształceniu się mózgu dziecka przewidzieć i określić jaką będzie myśl kobiety dojrzałej i działającej, wierzył jednak, że będzie rozsądną, zdrową umysłem i wyzwoloną z wielu błędów. Słodko myślał o tem, jak gdyby oczekiwał od młodziutkiej jeszcze córki pomocy w przyszłości, jak gdyby widział w niej serdeczną pośrednicę, która sprowadzi do domu nieobecną i nawiąże tak tragicznie zerwane węzły.
Wiadomości, przynoszone przez Ludwinię z domku przy Placu Kapucynów były zupełnie złe. W miarę zbliżania się terminu połogu Genowefa zapadała w coraz czarniejszy smutek, stawała się tak kapryśna i szorstka, że często od-