Strona:PL Zola - Rzym.djvu/533

Ta strona została uwierzytelniona.

stanu natury. Tu i owdzie sterczały rury gazowe wprost przywiązane do żerdzi. Najsmutniejsze wrażenie sprawiały domy ukończone lecz pozabijane deskami; już popękane ich mury podparto, by nie zawaliły się zbyt raptownie. Zdawało się, że mieszkańcy z nich uciekli z powodu wojny, chroniąc się przed bombardowaniem, którego skutki przemawiały z tych ruin. Lecz nie; życie tu zamarło przed narodzeniem się swojem, domy te nigdy nie były siedzibą ludzi, dla których je wznoszono, były to raczej grobowiska ludzkich nadziei. Jakże bolesnem dopełnieniem ironii zewsząd tu wyglądającej, były wspaniałe marmurowe tablice na domach narożnych, głoszące nazwy ulic, nazwy najsłynniejsze, wzięte z historyi starożytnej Romy. A więc na walących się a niedokończonych murach jaśniało nazwisko Juliusza Cezara, Scypiona, Pompejusza, Gracchów. Świetność starożytnych dziejów szydziła z niedołęztwa swych potomków i wielkością swoją policzkować się ich zdawała.
Znów nasunęła się Piotrowi myśl uparcie powracająca w miarę jak się bliżej zapoznawał z całością Rzymu, że ktokolwiek stanie się panem tego miasta, ulega żądzy wznoszenia gmachów, pragnąc pozostawić po sobie trwałe pomniki swego posiadania, swej chwały. Cezarowie rzymscy pokryli pałacami wzgórze Palatyńskie, w średnich wiekach papieże wycisnęli swoje piętno, a otóż obecni posiadacze Rzymu zaledwie że weszli i