Strona:PL Zola - Rzym.djvu/585

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Nad wieczorem, Benedetta kazała poprosić Piotra, by zechciał zejść do salonu, bo pragnie z nim pomówić. Zastał ją rozmawiającą z Celią, która właśnie szczebiotała pieszczonym swym głosem:
— Tak, widziałam Pierinę... Tak, tak, i wiesz, widziałam ją idącą w towarzystwie Daria... lecz nie, to nie tak było... Pierina, wiedząc, że może go zobaczyć podczas spaceru na Pincio, czekała, by się jej ukazał... a gdy zobaczyła, rozpromieniła się cała a on się do niej uśmiechnął... natychmiast wszystko pojęłam... Ach, jaka ona piękna, jaka piękna!
Benedetta uśmiechała się, słuchając i żartowała z entuzyazmu Celii, jednakże coś smutnego osiadło na jej twarzy, bo czuła, że ta miłość Pieriny dla Daria jest silna, żywiołowo porywająca. Benedetta, godząc się z koniecznością położenia, zgadzała się, by Dario używał swobody, by się bawił i uczęszczał gdzie zechce, bo był przecież młodym i nie ślubował czystości, nie będąc księdzem. Lecz ta Pierina zbyt silnie go kochała, to mogło go pociągnąć... mógł się zapomnieć ze