Strona:PL Zola - Rzym.djvu/876

Ta strona została uwierzytelniona.

pól i lasów zdala od konieczności swych obowiązków, które ciążyć tylko mogły jego naturze nic niemającej wspólnego z absolutyzmem władzy. Królowa jeszcze goręcej była miłowana przez cały naród. Bardzo wykształcona, dużo czytała i wszystko pragnęła wiedzieć, przytem łagodna, cnotliwa, z przyjemnością czuła się wyższą od swego otoczenia i lubiła się popisywać ze swą erudycyą, lecz czyniła to z wielkim wdziękiem i z ujmującą naturalnością. Skandale towarzyskie nigdy ją nie zajmowały i była jedyną kobietą w Rzymie nic o nich niewiedzącą.
Prada, zapatrzony na radujący się tłum przed pałacem, rzekł:
— Teraz, gdy już zobaczyli królowę, rozejdą się do domów pełni zadowolenia... Wśród tego tłumu nie ma ani jednego agenta policyjnego... Bo po cóż?... Miłość narodu jest najpewniejszą gwarancyą bezpieczeństwa.. Ach, być kochanym... być kochanym!...
Znów ból wyrył się na jego twarzy, lecz chcąc nad sobą zapanować, Prada się odwrócił w stronę sali, mówiąc wesoło:
— A teraz uważajmy... bo król i królowa zaraz tutaj nadejdą...
Zaledwie kilka minut minęło a orkiestra, przerywając rozpoczętą polkę, zagrała całym wysiłkiem dętych instrumentów powitalnego marsza królewskiego. Powstał popłoch wśród tańczących, pary się zatrzymały i rozbiegły, opróżniając ca-