Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/113

Ta strona została przepisana.

Zabójstwo popełnione niedawno około Janville, przywiodło im raz jeszcze na pamięć okropny rabunek folwarku Millouard. Fouan opowiadał właśnie o skardze, jaką Rak z Auneau napisał w więzieniu, gdy nagle kobiety wzdrygnęły się, usłyszawszy jakiś niezwykły hałas na drodze, jakby krzyki, szamotania się i przekleństwa. Wszystkie zbladły i natężyły słuch, drżąc ze strachu, czy za chwilę nie wpadnie tu „jak bomba“ gromada czarnych rozbójników. Kozieł, najodważniejszy ze wszystkich, poszedł otworzyć drzwi.
— Kto tam idzie?
W tej chwili zobaczono Hyacynta i polowego, którzy, pokłóciwszy się z Macqueron’em wyszli z karczmy, zabrawszy z sobą karty i świecę, aby gdzieindziej skończyć rozpoczętą partyę. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, przekonawszy się, kto stał się powodem ich strachu.
— Wejdźcie, tylko sprawiajcie się cicho — rzekła Róża, uśmiechając się do swego syna. — Dzieciaki wasze są tu oddawna, zabierzecie je z sobą do domu!
Hyaoynt i Bécu usiedli na ziemi, tuż przy krowach, postawili świecę między sobą i grali dalej: atut! atut! i wciąż atut! Ale rozmowa skierowała się teraz na inny temat: zaczęto mówić o Wiktorze Lengaigne i o dwóch innych chłopcach, którzy w lutym mieli stawać do wojska. Kobie-