Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/116

Ta strona została przepisana.

przychodzi, aby rzucał swoją chatę i szedł jak bydlę na rzeź dla jakichś bredni, o które nikt nie dba. Ja tam nigdy nie wychodziłem z kraju i dobrze mi z tem.
Istotnie, wyciągnąwszy niegdyś dobry bilet, spędził on całe życie w tych stronach, znając tylko Orlean i Chartres, nie wychodząc nigdy po za granice płaskiej Beaucyi. Zdawał się szukać w tem chluby, że wyrósł na swojej ziemi, — bo stanął dumnie, rozglądając się w około, wszystkie kobiety patrzyły na niego.
— Tacy chudzi, mizerni, wracają zawsze z wojska — nieśmiało wtrąciła Liza.
— A wy, kapralu, czy byliście daleko? — spytała stara Róża.
Jan dotąd przysłuchiwał się rozmowie, nie odzywając się wcale. Teraz powoli wyjął fajkę z ust:
— Dosyć daleko — odparł. — Ale jednak nie w Krymie. Już miałem tam wyruszyć, kiedy wzięto Sewastopol.... Potem znowu we Włoszech...
— A co to takiego te Włochy?
Pytanie to zdziwiło go widocznie, zawahał się, odgrzebywał w pamięci dawne wspomnienia.
— We Włoszech to tak samo, jak u nas; są tam i pola i lasy i rzeki....
— Więceście się tam bili?
— O! i to jak jeszcze!