Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/74

Ta strona została przepisana.

ochlapana błotem, czekała na niego przed gankiem.
— Ten biedny pieszczoszek — mówiła dalej pani Karolowa, wyciągając z po za pieca koszyk, w którym dogorywał stary kot — ten biedny pieszczoszek dostał wczoraj silnych dreszczów i dla tego napisałam do pana... Zestarzał się już biedaczek, ma pewno z piętnaście lat. Tak, mieliśmy go dziesięć lat w Chartres a w przyszłym roku córka moja musiała przyszłać go tutaj, bo zanieczyszczał sklep cały.
Wzmianka o sklepie uczynioną była ze względu na obecność Elodyi, której powiadano, że rodzice jej mają w Chartres cukiernię i są tak przeciążeni pracą, że nie mają czasu nią się zajmować. Ale wieśniacy nie uśmiechnęli się nawet z tego kłamstwa, które wiadomem było wszystkim; w Rognes powiadano, że „Hourdequin ma mniej dochodu z majątku niż pan Karol ze swego sklepu“. Patrzyli oni obojętnie na starego, żółtego kota, który niegdyś wypieszczony pulchnemi rękoma wesołych kobiet, wylegiwał się we wszystkich łóżkach zakładu. Przez długie lata pędził on spokojny żywot ulubieńca pani domu, miał wolny wstęp do salonu i do zamkniętych gabinetów, wylizywał resztki pomady ze słoików i przyglądał się wszystkiemu w niemem rozmarzeniu, mrużąc podłużne swe źrenice, okolone złotawą szerścią.