Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/23

Ta strona została przepisana.

bywali wobec króla i walecznych otaczających go rycerzy, przechwalać się z podłego i karygodnego czynu? Powtarzam więc jeszcze raz: pośpiech jeden tylko w tej sprawie waszę sławę i najdroższy skarb ocalić potrafi.
Zamilkł Mestwin, ale mówił z takim pozorem szczerości, że Mieczysław zbliżył się do niego i podziękował, że Wszebor rękę mu uścisnął. Wszystkie podejrzenia na Zbigniewa znikły na chwilę z ich myśli, kiedy przekonali się, że jego towarzysz i powiernik tak się ujmuje za ich krzywdy i tak zbawienne daje rady.
Pożegnali się z królem książe Mieczysław i ojciec Hanny, idąc gromadzić zbrojnych ludzi.
— Naszą jest wolą — rzekł słabym głosem Władysław — żeby uniknąć, o ile będzie można, krwi rozlewu i oszczędzać życie naszych poddanych.
— Ja zaś, mój stryju — odparł żywo Mieczysław — wyrwę choćby po krwi strumieniach, oblubienicę z rąk wrogów.
— Żegnam cię, miłościwy mój królu — ozwał się Wszebor — i przyrzekam ci, że jako Polak przeciw Palakom walczyć nie pozwolę, chyba że sława córki wymagać niezbędnie tego będzie. Mam nadzieję, że wkrótce ją do twoich stóp przywiodę.
— Czy Zbigniew się z wami także oddala? — zapytał Władysław. — Jak chce — krzyknął Mieczysław.
— Jeśli tak, to nie chcę — odparł Zbigniew — i zostanę z Mestwinem przy zmartwionym ojcu.
Długo milczał król polski; Zbigniew, siadłszy blizko niego, założył ręce na piersiach i spuścił głowę, a Mestwin w oddalonym kącie bawił się z małym Bolesławem.
Nakoniec Władysław Herman do syna swą mowę obrócił.
— Zbigniewie, synu ukochany, ilemże już razy cię upominał, ilem razy błagał jako ojciec, rozkazywał jako król polski. Czyż nigdy nie przestaniesz gwałtów