Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

dzą. Rano w sypialniach pytają jedni drugich: „Jest słońce?“ i kto się najprędzéj ubierze, biegnie wnet na podwórze i rękami porusza w powietrzu, aby się dowiedzieć zapomocą czucia, czy jest ciepło słoneczne, i wraca śpiesznie, by oznajmić dobrą nowinę: „Jest słońce!“ Z chodu jakiéjś osoby tworzą sobie pojęcie o jéj wzroście; my z oczu człowieka wnioskujemy o jego duszy, oni zaś z jego głosu; pamiętają dźwięk mowy i sposób wyrażania się przez całe lata. Czują i odgadują, czy w pokoju znajduje się jedna osoba, czy téż ich jest więcej, choćby jedna tylko mówiła, a inne zachowywały się zupełnie cicho. Po dotknięciu rozpoznają, czy łyżka jest czysta, czy nieco brudna. Dziewczynki rozróżniają wełnę farbowaną od tej, co ma naturalną barwę. Przechodząc po dwoje w szeregach przez ulicę, poznają po zapachu niemal wszystkie sklepy, nawet takie, w których my żadnego odrębnego zapachu nie czujemy. Puszczają bączka, a słysząc warczenie, jakie kręcąc się wydaje, i chcąc go uchwycić, idą prosto do niego i nigdy się nie omylą. Toczą obręcz, grają w kręgle, skaczą przez sznurek, budują domki z kamyków, zrywają fijołki, jakby je widzieli, robią maty i koszyczki, splatają słomę rozmaitych barw, prędko i dobrze, tak dalece mają wydoskonalone dotknięcie! Dotknięcie, to ich wzrok; jedną z największych dla nich przyjemności jest dotykać się, ściskać, odgadywać kształt przedmiotów zapomocą macania Jakiż to widok wzruszający, gdy ich zaprowadzą do Muzeum przemysłowego i pozwolą dotykać się im do wszystkiego, do czego tylko