Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/298

Ta strona została uwierzytelniona.



OFIARA.
9, wtorek.

Moja mama jest bardzo dobra, a moja siostra Sylwia jest zupełnie taką jak ona, serce ma również szlachetne i poczciwe. Wczoraj wieczorem siedziałem nad przepisywaniem części opowiadania miesięcznego: „Od Apeninów do Andów,“ które nauczyciel nie jednemu z nas, lecz wszystkim po kawałku dał do przepisania, bo jest bardzo długie, — gdy Sylwia weszła na palcach i powiedziała mi cicho:
— Chodź do mamy. Słyszałam dziś zrana, jak tato z mamą rozmawiali: tatce nie powiódł się jakiś interes, był zmartwiony, mama dodawała mu odwagi; jesteśmy w niedostatku, rozumiesz? niema pieniędzy. Tato mówił, iż trzeba będzie bardzo się ograniczyć w wydatkach, że będą potrzebne ofiary, aby wyjść z ciężkiego położenia. Otóż musimy przecież i my zdobyć się także na ofiary, wszak prawda? Chcesz? Zgoda? A więc dobrze. Pójdziemy do mamy, ja będę mówić z mamą, ty potwierdzaj, co powiem, i przyrzeknij mi uroczyście, że zrobisz to wszystko, co ja postanowię.
I rzekłszy to, wzięła mnie za rękę i poprowadziła do naszéj mamy, która szyła coś, gdyśmy weszli, mocno zamyślona; ja usiadłem na jednym brzegu sofy, Sylwia na drugim i zaraz powiedziała:
— Mamo, ja mam z mamą do pomówienia. Oboje mamy z tobą do pomówienia.