Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

leko więcéj, niż to, czem go ja obdarzyłem!” Otóż, Henryku, spraw, abym czasem to dobre życzenie usłyszał wywołane, zasłużone przez ciebie; ujmij od czasu do czasu jakiego solda z twéj małéj sakiewki, aby go wcisnąć w rękę starca bez podpory, matki bez chleba, dziecka bez matki. Ubodzy lubią jałmużnę dzieci, bo ich ona nie upokarza, — bo dzieci, które potrzebują pomocy od wszystkich, do nich są podobne; patrz, dokoła szkoły zawsze znajdziesz ubogich. Jałmużna dorosłego człowieka jest miłosiernym uczynkiem, lecz dziecka jałmużna nietylko jest uczynkiem miłosiernym, ale i pieszczotą. Rozumiesz? To tak, jakby z jego ręki padł pieniądz i kwiatek. Pomyśl, że gdy tobie na niczém nie zbywa, im braknie wszystkiego; iż podczas kiedy ty pragniesz być szczęśliwym, dla nich wystarcza, aby nie umarli. Pomyśl, jak to jest okropnie, iż wpośród tylu pałaców, że na ulicach, gdzie przejeżdżają wspaniałe powozy i przechodzą dzieci w aksamity ubrane, — są kobiety, są dzieci, niemające czem zaspokoić głodu. Głodne, głodne, mój Boże! Dzieci takie jak ty, dobre jak ty, pojętne jak ty, które wśród wielkiego miasta są tak głodne jak dzikie zwierzęta w pustyni. O, nigdy już, nigdy, Henryku, nie przechodź mimo matki, co żebrze, bez tego, żebyś jej nie miał wsunąć chociaż solda jednego do ręki!

Twój ojciec.