Strona:Pielgrzym.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.
XXVII.

„Wtedym przemożnem rozbłysnął hosanna
I spytał: „Jako się to stanie kiedy?“
ON się odśmiechnął, jak jutrznia zaranna,
Mówiący do mnie: „Przez najcięższe biedy
Posila duchy Bożej Łaski manna;
Głaz się rozśpiewa, gdy weń fal czeredy
Ugodzą; w pustce, bez kropli pociechy,
Zdejmie Pan z możnych królewskie ich grzechy.“


XXVIII.

„Nie stanie serca na Prawdzie sprzeciwy.“ —
„Którędyż do tych pustyń go przywiodę?“
Spytam... A wtedy głos Tochny pieściwy
„Tędy!...“ zadzwonił... I na srebrną wodę
Na ziemię — z niebios... między płaczki-iwy
Rzuciła wieniec swój... listeczki młode
Tarni... i gwiazdki bialuśkie, nieduże,
Co pachną, niby konwalje i róże[1]...“


XXIX.

„Tum się obudził ze snu... Serce drżące
Nadziemska radość-ból społem skrzydliły..
Patrzę... tuż obok, na podgórskiej łące,
Gwiazdek mię śnieżnych wita zapach miły
I tarnka listki ma... Całe miesiące
Depcemy różne kwiatowe mogiły:
A nie bywało tych gwiazd“... Tu do strugi
Cisnął wianeczek. I szliśmy czas długi.


  1. gruszyczki (Pyrola), właściwe florze górskiej.