Strona:Pierre Choderlos de Laclos-Niebezpieczne związki.djvu/388

Ta strona została uwierzytelniona.

iż czuł, że prędzej czy później, związek ten wyjdzie mu na szkodę; ale, mimo iż wstydził się własnej słabości, nie miał odwagi zerwać. Położenie jego było tem kłopotliwsze, ile że chełpił się przed przyjaciółmi, że jest najzupełniej wolny; wiedział zaś, iż, w podobnych wypadkach, tem większą śmiesznością okrywa się mężczyzna, im bardziej się od niej broni. W ten sposób trawił on życie, wpadając z jednej niedorzeczności w drugą i mówiąc sobie, jako jedyną pociechę: To nie moja wina. Ten człowiek posiadał przyjaciółkę, która przez chwilę miała pokusę wydać go oczom świata w tym stanie ogłupienia i okryć w ten sposób śmiesznością bez ratunku: ale, czy to, że wspaniałomyślność wzięła w niej górę nad złośliwością, czy może wreszcie dla innego powodu, postanowiła jeszcze spróbować ostatniego środka, aby, jak jej przyjaciel, mieć prawo sobie powiedzieć: „To nie moja wina“. Przesłała mu zatem, bez żadnych innych wskazówek, taki oto list, w mniemaniu, iż może się okazać skutecznem lekarstwem w chorobie.


∗             ∗

„Wszystko się przykrzy, mój aniele, takie jest prawo natury: to nie moja wina.
„Jeżeli więc sprzykrzyła mi się dzisiaj miłostka, która zaprzątała mnie niemal wyłącznie od czterech śmiertelnych miesięcy, to nie moja wina.
„Jeżeli miłość moja była równie wytrwała jak twoja cnota, a to jest z pewnością wiele powiedziane, niema w tem nic dziwnego, że jedna wyzionęła ducha w tym samym czasie co druga. To nie moja wina.
„Wynika z tego, że, od niejakiego czasu, oszukiwałem cię: ale też, przyznaj, iż twoja nielitościwa czułość zmuszała mnie do tego! To nie moja wina.
„Dzisiaj, kobieta, którą kocham do szaleństwa, wymaga, abym ciebie jej poświęcił. To nie moja wina.