Strona:Pietro Aretino - O łajdactwach męskich.djvu/11

Ta strona została przepisana.



PIPPA: — Pozwólcie mi opowiedzieć sen, jaki nocą śniłam. Później chętnie Was słuchać będę.
NANNA: — Opowiadaj zatem!
PIPPA: — Dzisiejszego ranka, o jutrzni, zdało mi się, że przebywam w przestronnej, wysokiej i pięknej komnacie, ukraszonej obiciem z zielonego i żółtego aksamitu; na kobiercach wisiały szpady o złoconych rękojeściach, kapelusze z aksamitu, przytykanego srebmemi nićmi, birety, medale, obrązy i inne szacowne przedmioty. W kącie komnaty stało łoże, zasłane złotogłowiem, ja zasię, pusząc się i dmąc, niby opat, królowałam na stolcu, obitym purpurowym jedwabiem i usianym złotemi guzami, na podobieństwo tronu papieża. Woły, osły, barany, bawoły, lisy, pawie, pantery i kosy cisnęły się do mnie. Tłukłam je, waliłam, skubałam je i podstrzygałam, gręplowałam ich wełnę, wyrywałam im pióra tak ze skrzydeł, jak i z ogona, podrzucałam je ku górze, jednakże żadne ze zwierząt nie oddalało się, ani nie uciekało od mnie; przeciwnie, bydlęta lizały mnie od stóp do głowy. Chciałabym wiedzieć, co oznaczać może ta zjawa senna?