Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 37.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

widocznie, jednakże po chwili odeszła cicho za parawan.
Świrski zaś począł przysuwać z hałasem stalugi ku oknu i ustawiać je odpowiednio, przyczem myślał:
— Oswoi się i za tydzień będzie się sama śmiała ze swoich skrupułów.
Następnie ustawił sofę, na której miała leżeć modelka, wziął pendzle i począł się niecierpliwić:
— No! a co tam? gotowa jesteś?
Milczenie.
— No! Decyduj się! Cóż to za żarty!
Wtem z za parawana doszedł go głos, drgający błagalną prośbą:
— Panie! Ja myślałam, że... U nas w domu bieda, ale tak... ja... nie mogę!... I gdyby pan był łaskaw... do samej głowy... choćby za trzy franki, choćby za dwa... gdyby pan był łaskaw!...
I słowa przeszły w łkanie. Świrski zwrócił się w stronę parawana, wypuścił pendzle i otworzył usta. Ogarnęło go niesłychane zdumienie, albowiem modelka przemówiła w jego rodowitym języku.
— Pani jesteś Polką? — zawołał wreszcie, zapominając, że przed chwilą mówił jej: ty.