Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 48.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

utrudnia do wysokiego stopnia sprawozdanie, niemniej jednak przyznać należy, że jest to najlepsza praca w całej książce, a wogóle krytyka pełna trafności i głębokości, daleka od wszelkiej rutyny i żywotna.
Druga praca Spasowicza: »Marcin Matuszewicz jako pamiętnikarz«, nie wiem li czy nieumyślnie stoi przed oceną Pola, stanowi bowiem grunt, na którym stojąc, krytyk nasz, będzie nielitościwie napadał na Pola za jego bezgraniczne i bezkrytyczne uwielbienie dla tradycyi i szlachetczyzny. To co Spasowicz pisze, jest streszczeniem pamiętnika z dodatkiem wielu komentarzy. Ale obraz czarny. Trudno swobodnie odetchnąć, trudno dopatrzeć jakiegoś światełka wśród tego morza ciemności. A co gorzej — to również trudno wystąpić z obroną, bo mamy do czynienia z pamiętnikiem, zatem z człowiekiem współczesnym, który spisuje to co widzi i ani się domyśla, że kiedyś będą jego i jego epokę mierzyć inną miarą moralną. Nadużycia, przestępstwa, intrygi, burdy, prywata przed publiką — oto co bije w oczy z pamiętnika. A teraz jakże będą na tle tejże samej epoki wyglądać »Przygody Pana Benedykta Winnickiego«, »Senatorska zgoda« i »Sejmik jeneralwojewództwa Ruskiego w Sądowej Wiśni«. Zaiste, jeśli studyum o Matuszewiczu było umieszczone przed Polem umyślnie i z planem, to plan był zręczny. Niepodobna bowiem nawet zrozumieć, jak poeta