Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

się koło spraw Towarzystwa, dlatego koncerty idą dobrze, chóry w projekcie już prawie są, orkiestra podobno chce się tworzyć, a członków zapisuje się coraz więcej.
Owóż z tego, co przed chwilą o Towarzystwie i jego teraźniejszym stanie powiedziałem, pokazuje się jak na dłoni, że dla instytucyi tej żywię najszczerszą sympatyę; że zaś swego czasu pozwoliłem sobie napisać parę słówek mniej przyjemnych rodzinie Narwickich i prowadzonemu na sznurku przez Narwickich Demosowi — to rzecz inna. Podobnych wycieczek nietylko na przyszłość się wyrzekam, ale z góry oświadczam, że jeśli nie rozpisuję się obecnie zbyt szeroko, np. o oklaskach bitych ze szczególniejszym a niebywałym dotąd zapałem zeszłego piątku młodej amatorce, czynię to tylko dlatego, że rozumiem, iż niektórzy słuchacze odznaczają się temperamentem zbyt krwistym, skłonnym do uniesień i porywów. Rozumiem zwłaszcza, że porywy tem bardziej zasługują na uznanie, gdy są wyrazem ściślej rozumianej solidarności, pozwalającej oświadczyć po skończonym wieczorze w gronie ściślej temperamentem obdarzonych, że: «dziś zakasowaliśmy śpiewaniem wszystkich. Oj! ej!»
Tego rodzaju uczucia zawsze w najgorszym razie zasługują na jak najszersze felietoniczne uznanie, i poświęciłbym im niezawodnie, ku zbu-