Strona:Pisma IV (Aleksander Świętochowski).djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

wnątrz i z tej strony podziwiać się każe. No gdzie mój kot?
Irena. Już ci go zaniesiono.
Zygmunt. Więc chodźmyż wystraszyć z niego duszę. (we drzwiach swego gabinetu do Henryka). A pan?
Henryk. Zostanę. (Irena z Zygmuntem wychodzą).

SCENA VII.
Henryk, później Zenon.

Henryk (sam po chwili Zenon). Zdawało mi się, że wyjdę z tej rozprawy szczęśliwy... tymczasem... Czego mi jeszcze brak, oprócz wzajemności Emilii?...
Zenon (wchodzi niespostrzeżony i trąca zadumanego Henryka). Co tu robisz?
Henryk. Głupieję.
Zenon. No, kiedy to widzisz, jeszcze rozum nie stracony.
Henryk. Może go odzyskam — za późno.
Zenon. Pewnie przygotowujesz się do jakiej nowej sceny z Ireną.
Henryk. Odpoczywam po odegraniu ostatniej.
Zenon. Po której...
Henryk. Oboje jesteśmy wolni.
Zenon. Ale tylko ona uczciwą.
Henryk. Kochany wuju — przed rokiem topniałem pod twemi słowami jak wosk, dziś twardnieję jak krzemień; nie przemawiaj więc do mnie w ten sposób.
Zenon. Mam prawo.