Strona:Pisma pośmiertne Franciszka Wiśniowskiego.pdf/33

Ta strona została przepisana.

Bogactw, sławy, czy Nauk żądza nami włada,
Nikt siebie mieniać nie chce na swego sąsiada:
Mędrzec, gdy mu głębokie marzenia się roją;
Głupiec niewiadomością szczęśliwy jest swoją
Kontént bogacz z swych włości, przepychów, piéniędzy,
Kontent opieką Niebios żebrak wsród swéj nędzy;
Patrzaj! tu skacze ślepy, tam śpiéwa kulawy,
Lunatyk sięga tronu, a fanfaron sławy,
Chciwy Chemik, dławiącym okopcony dymem,
Szczęśliwy swojém złotem, Poeta swym rymèm.

Patrz, jak stan każdy licznė ma źródła wesela;
Spójrz na pychę, wiecznego wszystkich przyjaciela;
Wiek każdy, stosownemi miotany żądzami;
I nadzieję do grobu zstępującą z nami!

Widzisz to dziecko: względném prawem przyrodzenia
Słómka, błyskotka, jego napełnia życzenia;
Żywsze zabawy, oklask, wiek zajmują młody;
Dojrzalszy hafty, wstęgi, złoto, i nagrody;
A gdy słabnać poczyna i dusza i ciało,
Klepać pacierz starości jest roskoszą całą.
Tak tą lub ową cacką przyjemmie bawiony,
Przebiega drogę życia, aż uśnie strudzony.

Tymczasem, rozsiéwając świetné swé promienie,
Złoci dni naszych pasmo wdzięczne omamienie;
Niedostatki rozsądku, albo szczęścia straty,
Skarb pychy nadziei nagradzá bogaty;
To, co rozum obala, wznoszą namiętności;
Głupstwo nawet, Wesołéj jest matką radości;
Trácąc widok, wraz drugim łudzim się przyjemnie,
I sama próżność nie jest daną nadaremnie,
A dziełém