Strona:Podróże Gulliwera T. 1.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

Wstawszy, zbliżałem się do mojego pana (tak go będę zwać na przyszłość), gdy w tem syn jego najmłodszy, lat może dziesięć mający, porwał mnie za nogi, i do takiej wysokości podniósł, żem z bojaźni zdrętwiał; lecz ojciec rozgniewany o to, wyrwał mnie z jego ręki, i przy tem tak gwałtownie go w twarz wyciął, że cały szwadron kawaleryi europejskiej takim zamachem zostałby wywrócony; kazał mu też natychmiast odejść od stołu. Ja bojąc się, ażeby chłopiec nie powziął za to przeciw mnie zawiści, i nie starał mi się odsłużyć, i przypomniawszy sobie u nas dzieci, nielitościwie małe zwierzątka, wróbli, kró-