Strona:Poeta Łukasza Opalińskiego.djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

Łzy leie aby chłopiec ulubiony
Nie odnioſł ſzwanku od ręki ſzalony.
Nieſtetyż mowi na to głupie męſtwo,
Co krwią, ba zeyściem częstokroć zwycięſtwo
Ugania, á śmierć wſzyſtkim nieuchronną
Jeſzcze przyśpieſza ſławą iakąś płonną
Jednakże tuſzy w Boſkiey Opatrzności
Y dobrze wrożąc pełna ieſt ufności
Ze ozdobiony w Tryumfalny wieniec
Witać ią będzie w krotce cny młodzieniec.
Takto o Woynach.
Jeżeli zaś daie
Słuſzną naganę, albo obyczaie
Oſtrą Satyrą ſądzi y ſtrofuie,
Przymawia, albo drwi, ſzydzi, żartuie,
To tak wlot czyni, tak piorem maluie
Ze prawdziwſzego nic ſię nie znayduie.
Naprzykład kiedy chce rady seymowe
Albo taiemne opiſać, y owe
Wota, któremi nas tak długo bawią
Ci, którzy sami nie wiedzą co baią.
Ten się nad mową biedzi y zaiąka,
Ow zaś poważnie coś mądrego krząka [1]
Ten cicho ſzepce y pod nosem prawi,
Słuchacze drzymią, y on sam naiawi,
Czy przez sen mowi nie wie, lecz ſtworzony
Recytuie pens doma nauczony.
Ten zaś ſłow nazbyt y ſnadnie prowadzi
Lecz dyſkuruie raczey nizli radzi,
Bo siła bardzo mowy, konkluzyi
Nie maſz nic á nic w iego oracyi
Zgoła u wſzyſtkich iedno ieſt ſtaranie
Prożna pochwała y popisowanie.

Takie
  1. Rancidulum quidam balba de nare locutus. Pers. Sat. I.