Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdyby jeszcze walecznych... niestety! ostatni.
Ostatni na okopach przy Wolskim kościele,
Lecz nie ostatni w Polsce wolności czciciele.
Pokąd niewieście polskiéj pokarm w piersiach wzbiera,
Pokąd ta pierś wykarmia, wolność nie umiera.
Niemowlę, które pokarm przyjmuje z jéj łona,
Wie że Polska zgnębiona, lecz że niezwalczona,
I potąd będzie szarpać te moskiewskie pęta,
Pokąd cię nie ujrzymy Matko nasza święta.
Parci siłą przeważną, ustępują kroku,
Upatrując nadziei w żywym wodza wzroku.
On z bagnetem w pośrodku ściśniętego koła,
Do ostatniéj fortecy wchodzi, do kościoła.
Na krzyki, ni na ogień moskiewski nie zważa...
Ginie garstka walecznych — spadł Chrystus z ołtarza,
I dłonie wyciągnięte nad narodem chwały,
Na długie dni niewoli rozprysły w kawały.

— »Przebaczenie!... przebaczy wam łaskawość cara...
Przebaczenie posłusznym, buntownikom kara.«
— Ognia, ojczysta wiaro!...

Panewka zabłysła,