Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/30

Ta strona została skorygowana.
Z NISKICH LOTÓW.


Nędzo domowa! ty, która tajemnie
Kradniesz rumieńce dzieciom urzędnika!
Nędzo, do której duch trudniej przywyka,
Niźli stepowy rumak do wędzidła!
Nędzo, łamiąca białe natchnień skrzydła
Artystom, słońca łaknącym daremnie!
Ogniu niszczący! bezpłodna ofiaro!
Za jakie grzechy jesteś ty nam karą?

Na to, byś mogła przestrogę nieść światu,
Hijobowego brak ci majestatu;
Ran swych przed ludźmi nie odkrywasz śmiele,
Ale je chowasz, ze wstydem, w ciemnościach;
Kosztowny łachman masz na chorem ciele,
Które wrzodami świeci z pod szkarłatu;
Wieniec jaskrawy spada ci na oczy,
Blado policzki farbując pomięte,
I jesteś czerwiem, który drzewo toczy
Od wnętrza, w rdzeniu gnieżdżąc się, jak w kościach...
Drzewo lśni długo świeżością kłamaną
I chórem ptaków modli się co rano —
Aż nagle pada, jak kosą podcięte.

Śledziłem twoje śmiertelne pochody,
Nędzo, społeczeństw jadowity grzybie!
I wiem, jak gasisz skrzydłem nietoperza
Ogniki marzeń, szczęścia i swobody;