Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/106

Ta strona została przepisana.

„To Bogu — teraz ludziom. Towarzysze!
Nasz Hadży śpiewał jako rajski słowik,
A ja nikczemny syn piasku — borowik,
Inaczej świata stworzenie opiszę.
Oto, gdy kucharz Jego Świętej Mości,
Słońce i księżyc, nakształt dwóch patelni,
Postawił w piecu nieba, i gdy, zamiast ryżu,
Zamiast rozynek, szafranu, anyżu,
Sypnął gwiazdami dia niebieskich gości,
My z boskiéj kuchni wygnance śmiertelni,
Pomówmy sobie o ziemskim pilawie.” —
„Brawo Zaryfie![1] brawo!” i w téj chwili
Rozdęli ogień, wodę nastawili.

„Nie dosyć na tém, kto poczyna prawie
Sużebne oddał słudze, pańskie panu,
Gdy brzuch ma pilaw, zacóż duszę głodzić.
Niedość w pilawie rozynek, szafranu,
Trzeba dowcipném słowem go zasłodzić.
Daléj! niech każdy, nim wrzątek zakipie,
Swoje lub cudze słówko tu przysypie:

ŻALE ZARYFA.

Ah! nad ten płomień palą oczy twoje,[2]

  1. Zaryf, żartowniś, błazen; klasa ludzi bardzo liczna na wschodzie.
  2. Ah! nad ten płomień palą oczy twoje etc
    Cała ta elegija jest sszyta z rozmaitych kaałwków poetow perskich; u nich w najpoważniéjszym stylu takie porównania używają się; owszem uchodzi to za non plus ultra dowcipu i delikatności smaku poetyckiego. Gdybym się nielękał bydź rozwlekłym, na każdy dwuwiersz zacytowałbym coś
    podobnego z Seadi, Hafiza, Nizamiego etc.