Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/107

Ta strona została przepisana.

Ah! nad ten wrzątek kipią czucia moje,
Serce od węgli twojego spojrzenia
Kurczy się, kręci, dymi jak pieczenia.
Ah! płonę, więdnę, niszczeję, usycham,
Ah! dymem jako fajerka oddycham.
Zgiąłem się, zbladłem jak księżyc na nowiu,
Chwieję się w strony jak rózga sitowiu,
Ostróżnie wietrze! bo s piaskiem pospołu
Zdmuchniesz mię z ziemi jak garstkę popiołu!
Skarżę się skale, skała odpowiada
Echem, ty tylko skarg słuchać nie rada.
Ah! cierpię, cierpię! bo téż jest dla kogo,
Piasek zdeptany jéj królewską nogą
Wart pięknych oczu słońca i księżyca,[1]
Tysiącem wdzięków kwitnie różolica.
Jéj czoło karta ze srébra bez skazy,
Gdzie miłość pisze łaski i roskazy.
Jéj usta mniejsze niźli o kursywę.[2]

  1. Piasek zdeptany jej królewską nogą,
    Wart pięknych oczu słońca i księżyca.
    Znajomy jest zwyczaj płci pięknej na wschodzie sypania sobie do oczu pewnego czarnego proszku (surme), dla nadania im blasku i żywości. Proszek ten i henne, t. j. farba czerwona do malowania rąk, są dwa konieczne artykuły w gotowalni elegantek muzułmańskich. Hafiz gdzieś mówi, że pył przyniesiony wiatrem z ulicy, przy której mieszka jego kochanka (Szahnabad), jest najmilszą surmą dla jego oczu!
  2. Jéj usta mniejsze niźli o kursywę.
    Nieraz poeci wschodni w kszałtach swoich liter szukają podobieństw do oczu, brwi, nosa i t. d. swoich kochanek. Chciałem coś podobnego wypatrzyć w naszym alfabecie. Nieszczęściem dla dobrego smaku, alluzije takie co krok w ich poezijach napotykamy. Niekiedy nawet dosyć znośne.