Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/115

Ta strona została przepisana.

Samabyś pod jéj nóżki usłać się przybiegła.
Jak tu wszystko zielone wiosną i pogodą
Żyje, czuje, kocha się, jak świéżo! jak młodo!
Jak tu oddany każdy uśmiéch i pieszczota!
Nieśmie do stop roskoszy iść serce - sierota.
Samotne, choć się tyle powabów uśmiecha,
Jak pień w gronie majowém topoli usycha.
Ja płaczę. Tak, ty od niéj! powiédz luby wietrze,
Czy kiedy jéj westchnieniem napawasz powietrze,
Kiedy ucałowawszy narcys z nad potoku
Lecisz wonnemi usty wypić łzę w jéj oku,
Lub, jak aniołek, niesiesz jéj pacierz, aż przyj­mie
Seraf na progu niebios — czy słyszysz me imie,
Czyś podsłuchał ją we śnie ? dzisiaj przy ocknie­niu
Radość-li miała w ustach? smutek-li w spojrzeniu?
Ah! pewno jak tulipan na edenu łące
Najmilsza s kwiatów ziemskich spojrzała na słońce,
Roskwitł uśmiech; w rubinach ksieni wdzięków berła
Piękniejsza od ofirskiéj zajaśniała perła.
Luba! gdy dziś w twém sercu płonie miłość inna,
Przez litość mię, przez wdzięczność kochaćbyś powinna!
Milsza nad pieśń Zussejra w świecie by nie była,
Gdybyś go jak kanarka cukrem ust karmiła[1]!”
„Dalibóg brawo! patrzcie Beduina,
Perły ponizał! Najsłodsza rozynka

  1. Gdybyś go jak kanarka cukrem ust karmiła.
    W jednej z gazet Hafiza jest distich podobny, tylko że tam się poeta porównywa do papugi.