Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/116

Ta strona została przepisana.

W pilawie naszym! — Lecz jakaż ptaszyna
Fletowym głoskiem dzwoni s pod namiotu?
Ej to zaklęta jakaś Beduinka!
Niedarmo gościu wzrok twój ostrzem grotu
Sięgnął, na wylot przeszył ściany obie.
Jest tu cóś, prawda. Koń sobie, pan sobie....”

PIEŚŃ.[1]
I.

„Witaj słoneczko, witaj chmureczko,
Na jasném niebie Nisanu,
Ty promyk ziejesz, ty deszczyk siejesz,
Na pierś oazy Iranu.

II.

„Z morskiego łona koncha zbudzona
Wybiega, usta otwiéra;

  1. Witaj słoneczko etc. etc. Co rok w miesiącu Nisan (Kwiecień?) zjawia się chmura. Każda kropla jéj deszczu spadłszy na konchę, przemienia się w perłę; spadłszy na żądło węża, przemienia się w truciznę. Na tém podaniu wschodniem oparłem obie moje piosenki. — Fuzuli, jeden s piérwszych tureckich poetów, mówi do Sółtana, swego dobroczyńcy: „Ja jestem konchą, ty chmurą Nisanu, zléj kroplę i weź perłę jasną.“ T. j. bądź dobroczynnym a ja napiszę wiersze na twoję pochwałę. Częstokroć bowiem, szczególniéj u Arabów, hojność bogacza porównywają do chmury, rzęsistym deszczem lejącej na wszystkie strony, a wiersze do pereł znizanych na sznurku. Słowo nazama znaczy razem perły nizać i wiersze robić. Nieraz sie Hafiz odzywa do siebie: „Brawo Hafizie! tyś perły ponizał, nie gazel powiedział.“