Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Niż kiedy w boju przed islamu oczy
Wywieszą święte Mohammeda znamie.[1]

Walka nie długo trwała, choć uparta.
Już pył rozrzedniał, już nie słychać wrzasku.
Widać leżące trupy, broń na piasku,
Tu, tam — jak plamy na skórze lamparta —
I głos się rozległ: „wygrana! wygrana!
Allah! prorok!” — Któż wygrał? — karawana.
A tam kto w koni i rycerzy wianku,
Czyli kto kona? Czy wodza pojmali?
Nie, to do gościa biegli, dziękowali:

„Powiédz nam, kto ty? Allaha kochanku.
Gdybyś tu niebył, gdyby Bóg zwycięstwa
Alego serca nie pogrzebł w twém łonie,
I zulfekara[2] nie złożył w twe dłonie,[3]
Ah! jużby słyszał naszych żon przeklęstwa!”

— „Nie dziękuj Szejchu, pobłogosław raczéj
Swéj dobréj gwiaździe, deszczem dziś o świcie
Podsłuchał hordę arabskich tułaczy,
Chciała was ubiedz. O! nie wasze życie,
Nie wasze złoto było mi na sercu,

  1. Sandżak-Szeryf.
  2. Zulfekar, miecz Mohammeda.
  3. I zulfekara nie złożył w twéj dłoni.
    Kopiąc około Mekki, znaleziono kawałek starego żelaza; lud uwierzył, że to żelazo s czasów Abrahama pozostałe od budowy Kaaby. Zrobiono z niego dwa miecze; jeden zwał się Semsame, drugi Zulfekar (posiadacz żyły), tak nazwany od wielu drobnych żyłek, co się wężykiem snuły po jego powierzchni. Mohammed wziął go po Alansie synu Wayel, wodzu beduińskim, zabitym w bitwie Beder. Po Mohammedzie dostał się on Alemu..