Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Gdy sama sama zostanie na polu.
Gdy bieg ją znuży, żwir nóżki porani,
Żebrzące oczy wznosi do tyrana
Co wisi nad nią. Stajem, tu bez trwogi
U tych palm składam z ramion ciężar drogi,
A ona we łzach pada na kolana,
„Derarze! ” — ah! w tém słowie, wjego dźwięku,
I w owéj nieméj muzyce rozwianych
Jéj warkoczy, jéj twarzy bladéj, ręku
Wzniesionych ku mnie, oczu łzami zlanych,
Cała jéj trwoga i niewinność brzmiała,
I całe niebo wołało: litości!

Co tobie Azzo? tyś tak dobrze znała
Serce Derara, gdzie zbrodnia nie gości,
Odkąd w niém mieszka anioł twej urody,
Ani myśl ciebie niegodna nie mroczy
Przeczystéj, wiecznie trwającéj pogody.
— „Daruj luby! tak straszne miałeś oczy,
Taką gwałtowność w twoich uściśnieniach!...”
O! chcąc cię porwać, wiprz, nie w nocy cieniach,
W chwili odjazdu, jak podły złoczyńca,
Lecz w dzień, w ich oczach, z waszego dziedzińca

    doba, inn, dostarcza nieraz poetom wschodnim naj piękniejszych porównań. Oto są słowa Znl Kemma: .Majo przychedzisz mi na myśl gdy skacząca ahu bieży przed moim koniem i patrzy na mnie bły szczą ceini oczyma. Ahu, mieszkaniec piasczystych wzgórków, ma jasną skórę; jej pyszczek jak słońce w południa(!). Jej kibić giętka, jej piękna szyja, jej duże czarne oczy, przypominają mi ciebie. Lecz o Majo! ty więcej powabów, ty milszym blaskiem jaśniejesz