Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/98

Ta strona została przepisana.
KASYDA IIga.

PILAW.

Saejch Omer ben Fared, niech go Bóg upodoba! powiedział:
„Szczęśliwa karawana, której ty towarzyszysz w wędrówkach nocnych! Jutrzenka twojego lica oświéca jéj drogę”
RZEKŁEM:

Kupcyż Jemenu? pielgrzymyż Hedżazu
S tą karawaną stanęli popasem,
Gdzie kilka kolumn ordzewiałych czasem,
I szmaty niegdyś ciosanego głazu
Cień rzucały? — I już jak łabędzi stada
W dół zlatywały z wielblądów namioty,
Skrzydła na piasek rostaczając złoty,
Już siadła srébrna środ ruin gromada.
Klękły wielbłądy, podróżni wytchnęli.
Ten jak stał, płaszczem okręciwszy głowę,
Upadł i zasnął na żwiru pościeli.
Ten w cień przechylił czoło turbanowe,
Ten dobył żywność — wędrowiec się wschodu
Broni jak wielbłąd lada czém od głodu;
Dopóki w sakwach są ryż i daktyle,
Póki u siodła wisi dzban napoju,