Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/264

Ta strona została przepisana.

ra Was k’temu przywiodła, że żyjecie na tem odludziu, niby dzikie zwierzę. Wyraz Waszego oblicza i szaty Wasze wskazują na to, że cierpicie na pomieszanie zmysłów. Przysięgam Wam na zakon rycerstwa, do którego, acz niegodny, należę i na profesję rycarską, którą sprawuję, że jeśli mnie w tem ukontentujecie, służyć Wam będę z całą dobrą wolą i ani na włos prawdzie tych obietnic nie uchybię, choćby przez wzgląd na to, kim jestem, starając się, jeśli to tylko będzie, możliwe, lek stosowny na Wasze cierpienie znaleść, albo też dopomóc je znosić; tak jak Wam przyrzekłem.
Rycerz Lasu, słuchając całej tej przemowy Rycerza Posępnego Oblicza, mierzył go badawczo wzrokiem od stóp do głowy; nakoniec, dobrze mu się przyjrzawszy, rzekł:
— Jeśli macie coś do zjedzenia, dajcie mi na miłosierdzie boskie! Najadłszy się, uczynię wszystko z wdzięczności za okazaną mi uprzejmość.
Natychmiast Sanczo ze swego worka, zaś owczarz z koszałki dobyli żywność, aby biedny oberwaniec mógł swój głód nasycić. Jadł pełen uniesienia i z takim pośpiechem, że po dwa kawały pchał do gęby i raczej połykał je, niż pożerał. Podczas tego ani on ani nikt z obecnych ani jednego słowa nie pisnął.
Wreszcie gdy jeść skończył, dał im znak, aby poszli za nim i zaprowadził ich na małą łączkę, położoną niedaleko stamtąd, u stóp skały. Przybywszy tam, rzucił się na ziemię, bujną trawą pokrytą. Inni poszli za jego przykładem. Oberwaniec, rozparłszy się wygodnie, pierwszy przerwał milczenie i zaczął tą modłą:
— Jeśli chcecie się dowiedzieć, panowie, pokrótce, jak wielkie są moje nieszczęścia, musicie mi przyrzec, że żadnem pytaniem nie przerwiecie wątku tej smutnej historji, gdyż w przeciwnym razie, w tem oka mgnieniu, przerwę moją opowieść.