Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/277

Ta strona została przepisana.

nie należą. Zakonotuj to sobie raz na zawsze w swoim umyśle, że wszystko, co uczyniłem, czynię lub czynić będę, dobrze jest na rozumie ugruntowane i nawzajem zgodne z regułami rycerstwa, które znam lepiej, niż którykolwiek z rycerzy mego stanu.
— Czy tego reguła rycerska, panie, wymaga, abyśmy się błąkali po tych górach, gdzie ani drogi, ani ścieżki niemasz, szukając szaleńca, któremu, gdy go znajdziemy, może przyjść chętka dokończenia tego, co zaczął. Nie myślę tu o jego historji, ale o tem, aby pańskiej głowy i moich żeber do reszty nie potłukł.
— Zamilcz, jeszcze raz ci powiadam — rzekł Don Kichot. — Wiedz, że nietylko pragnienie spotkania szaleńca trzyma mnie w tych stronach. Dokonam tu czynu, który wieczną sławą imię moje na ziemi okryje i postawi pieczęć na wszystkiem, czego mógł dokonać rycerz sławny i znamienity.
— Czy to bardzo niebezpieczne przedsięwzięcie? — zapytał Sanczo.
— Nie — odparł Rycerz Posępnego Oblicza — chociaż zdarzenia mogą pójść tym obrotem przeciwnym, iż i na dwoje babka wróżyła. Wszakoż wszystko od twego starania zależy.
— Od mego starania? — zapytał Sanczo.
— Tak — odparł Don Kichot — gdyż jeśli prędko powrócisz stamtąd, gdzie cię poślę, moje strapienia skończą się wkrótce, a rozpocznie się sława. A ponieważ nie chcę cię trzymać w niepewności, dowiedz się, ku czemu moje zamysły zmierzają! Czy wiesz, że Amadis z Galji był jednym z najznakomitszych rycerzy błędnych? Co mówię, jednym, — on był jednym, jedynym,! pierwszym i niezwykłym. To prawdziwy pan i władca wszystkich rycerzy, którzy za jego czasów na świecie żyli. Tem gorzej dla Belianisa i dla tych, co twierdzą, że on z Amadisem w paragon, wchodzić może, gdyż, jako żywo, mylą się.