Strona:Przemysły.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

Nad rzekami płakał Jeremiasz?
Czy przez ciebie, strudzony wielce,
Tamten słuchać kazał i wierzyć,
Kiedy złote stawiałeś cielce,
Żeby w prochu przed niemi leżeć?

Gdzie proroków twoich słowa żywe,
Twoją męką karmione i żalem?
Jak Babylon legła, jak Niniwe,
Utracona twoja Jeruzalem!

Nic nie zrówna się z twoją rozpaczą,
Twego smutku nie ogarną niebiosa!
Stoisz cichy przed murem płaczu,
Jako wdowa nędzna i bosa...

Już swarliwy i już milczący
Nie dojrzałeś, gdzie padła zguba,
Kędy płonie krzak gorejący?
Dokąd sięga drabina Jakóba?

Niech rozgrzeszy cię ból za twe winy,
Niech cię ogień męczarni oczyści, —
Słuchaj! Bóg twój jest Bogiem jedynym
I w miłości i w nienawiści.
—   —   —   —   —   —   —   —   —   —
—   —   —   —   —   —   —   —   —   —