Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

bowiem, że niema śladów jego dotychczasowych wysiłków. Teraz zato szybko zabrał się do pracy, korzystając z atramentu, który obficie spływał mu z pyszczka.
— Niechaj przysięgli wydadzą wyrok! — rzekł monarcha conajmniej po raz dwudziesty w ciągu tego posiedzenia.
— Nie! — oparła się królowa — przedewszystkiem muszą wyprowadzić z tego wnioski, a później dopiero ogłoszą werdykt.
— Co bo to za idjotyzm z temi wnioskami i werdyktami! — głośno zawołała Alinka.
— Trzymaj język za zębami! — ofuknęła ją królowa, pokrywając się z gniewu szkarłatem.
— Nie chcę! — odpowiedziała dziewczynka.
— Precz z jej głową! — ryknęła królowa z całych sił.
Lecz nikt się nie ruszył.
— Ktoby dbał o was! — wybuchnęła Alinka.
Miała ona teraz swój wzrost normalny.
— Jesteście wszak tylko talją kart!
Na te słowa wszystkie karty uleciały w powietrze, poczem opuściły się na jej głowę i ramiona.
Dziewczynka wydała lekki okrzyk przestrachu, chcąc się od nich uwolnić.


∗             ∗