Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

się mnie pozbyć? Życzę im powodzenia, bo pozycja moja nie jest wcale wygodna.
Nasłuchiwała jakiś czas, wreszcie doszedł ją szmer, jak gdyby kół u wozu, oraz dźwięk rozlicznych głosów — prowadzących ożywioną rozmowę. Wtem dobiegły ją słowa:
— Gdzie jest druga drabina? Wszak Bibuś miał przynieść drugą?
— Daj ją tu, kochanie! Tak, odstawcie ją do kąta, albo lepiej powiązać je razem; nie sięgają jeszcze dość wysoko.
— Bibuś, nie bądź dziwny, chwyć tę linę!
— Czy dach wytrzyma? Baczność! tam obluźniła się jedna dachówka. Ach, już spada! Baczność! Pochylić głowy!
Głośny huk.
— Kto to zrobił? Pewno Bibuś!
— Nie, to nie ja.
— Ty, ty napewno! Bibuś, słuchaj, pan mówi, żebyś wszedł przez komin.
— Więc Bibuś wejdzie tu przez komin — pomyślała Alinka. Czemu oni wszystko na niego składają, nie chciałabym być w jego skórze!
Wysunęła nogę i czekała do chwili, gdy odróżniła w kominie szurganie i wdrapywanie się jakiegoś małego zwierzątka.
— To jest Bibuś — pomyślała — i silnie kopnęła nogą, nasłuchując co dalej będzie.