Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/84

Ta strona została skorygowana.

wnet, spojrzawszy na księżnę, któréj twarz coraz się bardziéj chmurzyła.
Wtem panna Klecka ażeby odwrócić nieprzyjemne dla gospodyni rozprawy o pułkownikównie, zagaiła o Neyburskich dobrach i spadku.
Zrozumiano to i Iwanowski puścił się w historyę sukcesyi téj i domysły jak się ona zakończy, bo jeszcze o losie dóbr nie wiedziano.
Przez cały czas obiadu jednak księżna Barbara nie powróciła do dobrego humoru, i Iwanowski napróżno na koncepty się silił. Śmiała się z nich panna Jacenta, sądząc że księżnę pociągnie za sobą — ale się to nie powiodło.
Gdy się od stołu ruszono i część znaczniejsza biesiadników rozproszyła się, bo domownicy wychodzić zaczęli, księżna, co się rzadko trafiało, wzięła robótkę jakąś, dla tego tylko aby coś miéć w ręku i u okna siadła, reszta gości otoczyła ją w pewném oddaleniu miejsca zajmując.
Nie upłynął kwadrans, gdy zjawił się z respektem Osmólski, który był klientem Radziwiłłowskim, co mu innych posług obywatelskich nie przeszkadzało spełniać. Księżna go dosyć lubiła.
— Przecieżeś asindziéj, sobie o mnie przypomniał — odezwała się z wymówką przy pocałowaniu ręki — cożeś to pod te czasy porabiał?
— A! nie próżnowało się mościa księżno a dobrodziejko moja — rzekł Osmólski. — Miałem chrzciny u panów Szemetów, inkrotowiny u Jadzimiczów, a i świętą Zofią u pułkownikowéj Borkow-